wtorek, 1 kwietnia 2014

Fryzjerska fantazja

                     Wykorzystując swoje fotki z zoo postanowiłam opowiedzieć Wam pewną historyjkę, która mam nadzieję wprowadzi trochę humoru, bo przecież dziś dzień żartów i psikusów.
                    
             Pewnego dnia w zoo miało miejsce wielkie poruszenie. Na zwierzęta padł blady strach, ponieważ zewsząd dochodziły niepokojące wieści.
 

Jasiek, który znany jest ze swej złośliwości i tego, że zawsze o wszystkim wie pierwszy, bo podsłuchuje tu i ówdzie, przyleciał do ptaszarni i z wyjątkowym hałasem zawołał:
- Ty, Franek, słyszałeś? Jakiś fryzjer z Mediolanu obciął lamy na łysolca?


Franek wychylił się ze swej gałęzi, zaciekawiony:
- Gadasz, na łyso? Poważnie? Chciałbym to zobaczyć!
- Stary, poważnie, sam widziałem...Mówię ci, kupa śmiechu!

Na to odezwała się wyleniała Pamela:


- Na łyso, całkiem na łyso? O, to znaczy, że ja też jestem na topie:) Wreszcie ktoś poznał się na prawdziwej sztuce fryzjerskiej. Ach,  skończą się te śmiechy. Już lecę do lustereczka:) Co za cudowne wieści. Och, jaka jestem piękna, jaka modna, teraz chłopaki możecie mi zazdrościć.
- Pamela, ty już lepiej nie podchodź do lusterka! Ciebie nikt nie pobije! Takiego brzydactwa jak ty, nie ma w całym zoo!- powiedział z pogardą Franek.
Obrażona Pamela odeszła w swój kąt, a ptaki dalej dyskutowały. Wieść zaniosły w zwierzęcy świat.


Stary kangur Wacek ręce załamał:
- No proszę, a miał być tak znakomity, w końcu wszystkie modelki czeszą się u niego. Biedne lamy, tak hodowały swe futerko. Ale tak to jest, gdy ciągle chce się upiększać swoją urodę, implanty, botoksy, sztuczne rzęsy. Mało im było czesania, podcinania u miejscowych sław, to jeszcze fryzjera z Mediolanu zamówiły. Rozpusta w biały dzień! Dobrze tak babom wstrętnym, to kara słuszna będzie!
 
 
Maurycy, wiecznie zajęty jedzeniem, wyciągnął swą długą szyję i między jednym, a drugim kęsem zawołał:
- Hej chłopaki! Podobno fryzjer tak się rozochocił, że bierze się za strzyżenie wszystkich zwierząt.
 
Na to gdzieś tam odezwał się szalony Edek:
 
 
- A mówiłem: nie ufać, nie wierzyć, nie korzystać. Ale gwiazdy chciały być piękne. I bardzo dobrze, mają za swoje:)
 
Plotka nabierała rozpędu, zaglądała do klatek i wybiegów. Jedni wierzyli, inni poddawali w wątpliwość, jedni współczuli, inni szydzili.
 

Mały Benek, wiecznie przestraszony, postanowił udać się po wieści do Basi. W końcu najstarsza, wiek słoniowy, zatem wie o wszystkim.
- Basiu, kochana, czy słyszałaś o lamach, o tym nieszczęściu, jakie je spotkało?

 
Basia powachlowała uszami, prawie zdmuchując Benka i ponurym głosem odpowiedziała.
- Tak, idą ciężkie czasy. Podobno fryzjer odwiedza po kolei wszystkich mieszkańców zoo. Ciężki nasz los.
- O rany! Wszystkich? Nawet małe pingwinki, nawet małe żabki?
- Tak, nikomu nie odpuści, wszystkich goli na milimetr. Straszny nasz los! Oj, co mi przyszło na starość, nie sądziłam, że dożyję takiego upokorzenia. Moje gęste, tyle lat hodowane warkocze!!!
 
Basia narzekała i biadoliła jeszcze długo, z niepokojem patrzyła na swoje trzy włosy na krzyż. Natomiast przestraszony Benek pobiegł do swoich, do sąsiadów i kolegów. Postanowili cichaczem zbadać sprawę. Gdy zbliżali się do sąsiadującego z lamami wybiegu wielbłądów usłyszeli głośny śmiech.
 

To Alojzy ryknął śmiechem na całe gardło.
- Ha ha ha, ale numer, ale kino! Oj, bo zaraz pęknę ze śmiechu. Ale was urządził! Oj, mój brzuch, nie wytrzymam!


Zyta i Pelasia uśmiechały się do siebie i szeptały:
- Widziałaś Angelę? Ale ją urządził, co nie?
- I dobrze jej tak! Ktoś tej zarozumiałej plotkarze w końcu przytarł nosa! Zobacz, jaką ma obrzydliwą czuprynę! A jaki łysy grzbiet! Ale wiocha!
- Hej, Angela, kochanie! Ślicznie wyglądasz, może chcesz nasze lustro, jest większe, lepiej się zobaczysz. - zawołała Pelasia i razem z Zytą zachichotały złośliwie.
- Wyobrażam sobie, co będzie, gdy zobaczą, jakie są... piękne! Ha, ha ha!
- Ale pośmiewisko, co ludzie powiedzą.
 
Wieści obiegły ogród lotem błyskawicy i dotarły nawet do Tadka, który mieszkał w małym zoo. Zaniepokojony koziołek odezwał się smutnym głosem:


- Balbinka, słyszałaś o lamach? Wielbłądy mówią, że jakiś pogrom, że fryzjer tnie, jak popadnie.


- A ja się nie dam, będę się bronić z całych sił. O słyszysz, znów jakiś śmiech. Chodź, pójdziemy zobaczyć co się tam dzieje.
Tego, co ujrzały ich oczy, nie spodziewali się w najgorszych snach.
- O rany, Balbinka, to, to, to ...- jąkał się Tadek - To koszmar jakiś jest!
- Tadziu, uszczypnij mnie, bo nie wierzę, że to prawda!






 
Biedne lamy ze wstydu nie wiedziały, gdzie się podziać. Miały wielce zasmucone miny, nawet przestały liczyć kalorie i utopiły smutki w jedzeniu.
 
 
Beatka ze zgrozą stwierdziła, że nawet brzuch ma łysy. A te kudły wiszące na nogach? Lamentowała straszliwie:
- Och, jak ja się teraz pokażę Stachowi. Przecież wygadam jak jakiś zwykły, domowy pudel. On mnie już nie zechce, poszuka innej, ładniejszej, z pięknym włosem, z długimi warkoczami! O ja nieszczęśliwa!
 
Staremu wielbłądowi Euzebiuszowi z wrażenia po raz pierwszy w długim życiu opadła szczęka, i to dosłownie.
 

- Jak żyję nie widziałem takich dziwolągów. Ale ten fryzjer miał zdrowo łyknięte. Może ślepy jak Józef i dlatego nie wiedział jak strzyże?
 
A potem huknął takim śmiechem, że echo odbijało się po lasach aż do wieczora:
 

 Gdy zobaczyłam te wystrzyżone lamy pomyślałam, że fryzjer rzeczywiście miał niezłą fantazję. Takie pudle, nieco większe. A wielbłądy robiły boskie miny:)