Wcześnie rano wybraliśmy się do Mikoszewa. Można tam znaleźć wiele bursztynów. Niestety oprócz tych skarbów, jakimi są właśnie muszle, jantar czy nawet "oszlifowane" kawałki drewna morze wyrzuca całe mnóstwo śmieci. Nie biorą się one znikąd, są świadectwem głupoty człowieka. Dziś były miejsca, które przepełnione puszkami, butelkami, kubkami, skrawkami odzieży, tonami papieru i plastiku można śmiało nazwać wysypiskami.
W tym szlamie najwięcej jest bursztynów. Był przymrozek, zatem nie czuło się smrodu.
My zadowoliliśmy się jantarami znalezionymi w piasku lub patykach.
Resztki ryb, czy ich szkieletów nie są niczym nadzwyczajnym. Ale szczątki łabędzia i bobra nie były miłym widokiem i bardzo nas zaskoczyły. Niedaleko Wisła wpada do morza i niestety wyrzuca wiele "skarbów" do i tak niezbyt czystego morza. A już za chwilę turyści gromadnie ściągną nad Zatokę i będą pluskać się w jej wodach. Cóż, ja tego nie robię:(
Jednak oprócz widoków niemiłych były i te, które naprawdę zachwycały. Do tego spory zbiór bursztynów, które miały dziś nawet wielkość migdała. Wycieczka udana i pouczająca.
Mewia Łacha. W pobliżu było wielu fotografów, jak zawsze. Ala znalazła pióro, olbrzymie.
Muszla mieniła się w słońcu kolorami tęczy.
To najdrobniejsze okruszki, których dziś nie zbieraliśmy, bo były większe okazy:)
Znaleźliśmy też obrazki świadczące o tym, że zima zbiera się wreszcie do odwrotu. Taki widok kojarzy mi się z przedwiośniem, które już dawno powinno być za nami.
W lesie zauważyliśmy też pewien... cud natury:) Różne rzeczy ludzie gubią, nie wszystkie potem znajdują:)
Robisz na prawdę bardzo fajne zdjęcia, niektóre tak niezwykłe, że aż puszcza się wodza fantazji :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, jednak, że nie każdy potrafi doceniać to co natura nam daje i tak jak uchwyciłaś i podałaś wiele zbiorników (nie tylko tam) jest zanieczyszczonych :(
Fajny ten ostatni "skarb"
Pozdrawiam :)
Dziękuję:)
UsuńTak, to prawda. Wszędzie pełno tego, czego być nie powinno. Ludzie niestety zbyt często są krótkowzroczni, bezmyślni. Tam, gdzie człowiek, tam i katastrofa, prawda?
Taki skarb widzę po raz pierwszy, kalosze, części garderoby tak, ale szczęka? Tego jeszcze nie było:)
Pozdrawiam:)
Połaziłabym Sobie po tym piaseczku.
OdpowiedzUsuńLudzie strasznie śmiecą, a potem są zdziwieni,że wszędzie tak brudno.
Ostanie znalezisko jest powalające :-)
Zapraszam, zapraszam. Szczególnie na boso, dla relaksu, po pustej plaży - czysta przyjemność.
UsuńNiestety tak to jest, ludzie widzą czubek własnego nosa.
Aż boje się, co jeszcze można odkryć w lasach przy plaży. Lepiej nie chodzić:)
Widzę, że komuś po prostu opadła szczęka, aż do samej ziemi na widok brudu na plaży :-)
OdpowiedzUsuńChciałam napisać, że w Prowansji na plaży też nie było samego żółtego piaseczku, ale mimo wszystko nie było aż tak źle. Tam śmieciami są naturalne rzeczy- fragmenty palm. Żadnych zwłok (na szczęście!), a od czasu do czasu jakieś plastikowe kubki. Tu mnie z lekka zamurowało. To prawda, co pisze Aga. Ludzie śmiecą, rzucają byle gdzie, co popadnie, a potem my i oni sami, musimy oglądać tego typu widoki.
Dobrze, że Izerek nie dopadł padliny, bo przecież dla psów jest to naturalny odruch.
Tak, mogło tak być jak mówisz:) Ale tylko połowa, dlatego, ze połowa plaży brudna?
UsuńCo do Izerka to ....hmmm, przemilczę. W każdym razie nie odchorował, może dlatego, że bobra i łabędzia nie tykał.
Powiem Wam, że nie wierzę w czystość Wisły i w czyste wody Zatoki Gdańskiej. Wisła ciągle wyrzuca tu syf. Wolę sobie nie wyobrażać, co to wpłynęło po powodziach, zebrane z całej Polski. Nigdy tu nie plażuję i w żadnym wypadku się nie kąpię. Chodząc z kijami na boso siłą rzeczy moczę stopy, które potem szoruję i dezynfekuję. Dziwię się odwadze miejscowych i współczuję przyjezdnym.