czwartek, 8 listopada 2012

Gdańsk o poranku - cz.1 Trakt Królewski

                Wszystkie zdjęcie do serii "Gdańsk o poranku" robione były 21 października 2012 r. między godz. 8.00, a 9.30 rano. Na Starówce było bardzo pusto, cicho i spokojnie do czasu...gdy wśród budzących się kamieniczek echem odbijały się ryki, krzyki, prostackie zawołania i przyśpiewki zamroczonych kibiców Lechii Gdańsk. Tłumnie wylegli na uśpione uliczki i darli się jak opętani. Wzbudzali niesmak i strach, bo nie wiadomo, czy trzymający w ręku flaszkę, nie rzuci jej nagle w twoją stronę. Zatem nie zdażyłam spokojnie zrobić tych fotek, które chciałam, ale i tak jestem zadowolona.
 


Brama Wyżynna, otwierała Drogę Królewską prowadząca przez ulicę Długą i Długi Targ.



Katownia i Wieża Więzienna - obecnie mieści się tu Muzeum Bursztynu, bardzo nowczesne i ciekawe.
 

Katownia


 
 
Złota Brama, przez którą nieśmiało zaczęło zaglądać słonko.
 
  
Widok spod Złotej Bramy.
 
 

W oddali uśpiony jeszcze Ratusz.
 
 

Złota Brama od strony ul. Długiej - rzeźby symbolizujące cnoty obywatelskie:
Roztropność, Pobożność, Sprawiedliwość, Zgodę.


Dom Uphagena.
Jest jedyną kamienicą, gdzie odtworzono jej mieszczański charakter.
Można ją zwiedzać, ale też posłuchać koncertów.


Długi Targ pełnił w dawnym Gdańsku rolę giełdy towarowej.
W kamienicach mieszkali najznamienitsi mieszczanie i kupcy.
Każda kamieniczka ma swoją historię i zdobiona jest w inny, charakterystyczny sposób.




Ratusz o poranku


Wschód, czy zachód słońca? Oczywiście wschód:)


Widok spod Ratusza




 
Widok z Długiego Targu w stronę Kościoła Mariackiego przez ul. Kaletniczą.








Wejście do Ratusza Starego Miasta


Herb Gdańska, powtarzający się w wielu odsłonach.
Oba lwy na portalu patrzą w stronę Złotej i Wyżynnej Bramy,
wyczekując wizyty króla, który jednak nigdy nie przybył...
Oto, co mówi legenda:
 
                  W Gdańsku niegdyś mieszkało i tworzyło wielu dobrych kamieniarzy, ale żaden z nich nie był tak znany jak Daniel. Spod jego ręki zawsze wychodziły arcydzieła. Rzeźbione w kamieniu owoce i kwiaty wyglądały jak prawdziwe, a ludzie i zwierzęta – jak żywi. Ale najchętniej i najlepiej mistrz Daniel rzeźbił lwy. Gdańszczanie żartowali, podziwiając jego dzieła, że Daniel ma takie szczęście do zwierząt jak jego biblijny imiennik, który wtrącony do jamy pełnej głodnych lwów nie został przez nie rozszarpany, lecz zyskał ich przyjaźń.
               Kiedy rada miejska uchwaliła, by przyozdobić ratusz nowym portalem z herbem Gdańska, zadanie to powierzono Danielowi. Nikt się nie zdziwił, bo któż lepiej od niego mógłby wykuć herbowe lwy, strzegące dwóch krzyży i korony?
               Nie były to czasy sprzyjające spokojnej pracy. Rzeczpospolita chyliła się ku upadkowi, a król pruski, Fryderyk, łakomym okiem spoglądał na Gdańsk, chcąc przyłączyć to bogate portowe miasto do Prus. Nieraz rozmyślał o tym Daniel, postukując kamieniarskim młotkiem w swojej pracowni. Wiedział przecież, że gdańskie lwy pilnują polskiej korony, którą niegdyś król Kazimierz Wielki zawiesił nad dwoma herbowymi krzyżami.
              Nadszedł dzień, kiedy praca nad portalem została zakończona. Miasto szykowało się do uroczystości odsłonięcia nowego dzieła. Przed ratuszem zebrali się odświętnie ubrani gdańszczanie, z racjami i burmistrzem na czele. Wszyscy z wielką niecierpliwością czekali na moment, gdy zobaczą wreszcie nowy portal z wykutym herbem miasta. Kiedy oczom zebranych ukazało się dzieło mistrza Daniela, przez tłum przeszedł szmer zachwytu. Ale cóż to? W kilku miejscach dały się słyszeć głośne uwagi, a w chwilę później powstał nieopisany hałas i zamieszanie. Wielu ludzi wskazywało na herb i z oburzeniem kręciło głowami.
- Mistrz Daniel pomylił się! – wołał głośno jegomość z wielkim brzuchem.
- Czyżby nie znał herbu własnego miasta? – pytała oburzona mieszczka w wielkim białym czepcu na głowie.
- On sobie z nas zakpił! – stwierdził jakiś młodzieniec.
               Rzeczywiście, herb Gdańska na portalu nie był taki sam jak ten, który widniał na cechowych chorągwiach i pieczęciach miejskich. Tam postacie lwów były zwrócone ku sobie, a ich wzrok spotykał się ponad tarczą, którą trzymały w łapach. Z tłumu wystąpił jakiś starzec. Powiedział:
- Tu nie może być mowy o żadnej pomyłce – powiedział nieco drżącym, ale stanowczym głosem. – Wiedział dobrze mistrz Daniel, co robi. Spójrzcie na te lwy, ich wzrok biegnie ku bramom – Złotej i Wyżynnej, tam gdzie zaczyna się Królewska Droga. Lwy gdańskie patrzą ku Rzeczpospolitej, wyczekując od niej pomocy i opieki dla naszego miasta.
               Gwar ucichł, mieszczanie w uroczystym skupieniu słuchali słów starego kamieniarza.
- To prawda! Nie pomylił się nasz Daniel! – mówili ludzie, a ich spojrzenie, podobnie jak lwów kierowało się ku Drodze Królewskiej, ku Rzeczpospolitej
 
źródło: www.polonica.ru


Długi Targ - widok ze schodów Ratusza





Stary poczciwy Neptun ładnie wyglada na tle wschodzącego słońca.






Znak rozpoznawczy Gdańska - Fontanna Neptuna.


Stoi przed Dworem Artusa od roku 1633. Symbolizuje związek Gdańska z morzem. 


Ten lew stojący u wrót Dworu Artusa wyglada na bardzo zasmuconego.



Widok spod Ratusza na ul. Długą.


Dwór Artusa, najbardziej charakterystyczna kamienica.
Było to kiedyś miejsce spotkań patrycjuszy, kupców, rzemieślników.
Wewnątrz mieści się wspaniały, wysoki na 12 m renesansowy piec kaflowy.
 

Dom Ławników - u góry okrągłe okienko, przez które do mieszkańców i turystów codziennie o 13.03 wygląda panienka - kukła stylizowana na dawną młodą gdańszczankę. 



Ratusz Głównego Miasta - dawna siedziba władz miasta.
W 1945r. całkowiecie spalony, odbudowywany do 1970r.
Obecnie mieści się tu siedziba Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.











 
Widok na Zieloną Bramę.
Dawniej pełniła funkcję siedziby monarchów, którzy przybywali do Gdańska.
 



Widok na Długi Targ od strony Motławy.
 
 
W kolejnych postach zapraszam na dalszą część spaceru po Gdańsku:)




















































5 komentarzy:

  1. Przyznam, że nie lubię wycieczek, które już w dzieciństwie źle mi się kojarzyły - z kolonijnym lub obozowym chaosem, hałasem i z reguły bezsensownym pokonywaniem długich, męczących tras, tylko po to, aby jakiś oprowadzacz, bo trudno byłoby nazwać go przewodnikiem, mógł sobie dorobić w sezonie:<
    Ale taką wycieczkę,jak ta,
    i z takim(!)PRZEWODNIKIEM,mogłabym odbyć zawsze,nawet o świcie(?), i nawet w listopadzie:)
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwiedzania w szalonym tłumie tez nie lubię, chociaż zcasem warto posłuchac przewodnika, bo wielu z nich opowiada fantastycznie.
      Teraz rzczywiście wolę te w małej grupie, a fotograficzne indywidualnie, aby nikt nad uchem nie brzęczał:)
      Zapraszam na kolejne części już wkrótce:)

      Usuń
  2. A ja zasnąć jakoś nie mogę, chyba z przepracowania :( ;) Stwierdziłam więc, że jeśli Szanowny Sen nie przychodzi, to ja nie mam zamiaru na niego czekać marnując swój bezcenny czas ;):) A co tam:) Na szczęście tę sobotę mam wolną :D
    Rewelacyjny post :) Zafundowałaś mi świetny spacerek przed snem przepięknymi uliczkami Gdańska :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój komentarz został dodany niby o 17;) Jakież to pocieszające :D

      Usuń
    2. Alciu, widzisz sen nie nadszedł, bo o 17.00 to nawet dzieci nie chodza spać ha ha ha:)
      Cieszę się, że Ci się podobało:)Życzę Ci miłej soboty z Twoimi Chłopakami:)

      Usuń