sobota, 6 października 2012

Kilka słów wstępu...


              Każdy z nas fotografował, niektórzy rzadziej, inni częściej. Ja wolę fotografować, niż być fotografowaną i z pewnością takie zdanie wyrazi wielu spośród Was.
              Pamiętam z lat dziecięcych aparat, który od czasu do czasu uwieczniał rodzinne scenki. Dzięki temu moc czarno - białych fotografii dokumentuje tamtą rzeczywistość. Przypominam też sobie jedno rodzinne zdjęcie, kolorowe, zrobione w jakimś wesołym miasteczku i przysłane potem przez fotgrafa do domu. Całe szczęście nie pamiętam fotografa stojącego za wielką czarną skrzynką i odpalającego "lont".
               Wtedy nikt nie wyobrażał sobie aparatów cyfrowych, czy lustrzanek. Nie jestem fotografem, dlatego z pełną ignorancją i brakiem szacunku mogę powiedzieć: dobrze, że minęła era aparatów tradycyjnych, z rolką filmu. Och, ileż razy otworzyłam przypadkowo klapkę aparatu lub też sama odskoczyła i wszystkie zdjęcia się prześwietliły. I ta przypadkowość ujęć, bo była to loteria, czy zdjęcie wyszło, czy też nie. I w końcu mnóstwo pieniędzy wydane na filmy i wywołanie wszystkich fotek, ponieważ nie było wiadomo, które są wartościowe. Chociaz tamte zdjęcia maja swój urok, niezaprzeczalnie cos w nich jest...
             Jednak cieszę się z postępu i rozwoju techniki. Pamiętam, że gdy urodziła się moja córka, to kupiliśmy pierwszy aparat z "zumem", ale jeszcze na film. Mnóstwo fajnych fotek powstało, chyba wtedy polubiłam fotografowanie, bo i obiekt był słodki:) Teraz zeskanowałam fotki i mam w archiwum.
            Jednak pierwsza cyfrówka to było szaleństwo. Robiłam setki, tysiące zdjęć, zachwycona tym, że mogę je podglądać na bieżąco, obrabiać, a przede wszystkim robić bez ograniczeń i potem wybrać najlepsze. Z tym jednak bywało trudniej, bo zdarzało mi się na przyklad kilkanaście ujęć pięknej róży i nie mogłam zdecydować się, które wybrać. Jednak przez lata domowe archiwum rozrastało się i dysk krzyczał na czerwono, że nie ma miejsca. Szczególną radość sprawiało mi robienie zdjęć makro. Potrafiłam godzinami polować na motylka, pszczoły, rosę na listkach.
              Natomiast lustrzanka cyfrowa stała się moim przyjacielem, chociaż musiałam przestawić się na manipulowanie obiektywem, a nie guziczkiem, na inny sposób robienia fotek. I mimo, że to wielka torba, że trzeba dźwigać, to warto, bo można poszaleć. Oczywiście nie jest to sprzęt z najwyzszej półki, ale póki co wystarcza i cieszy.
              Mam takie zdjęcia, z których jestem szczególnie zadowolona, często do nich wracam. Są też takie, które mam nadzieję za jakiś czas wykorzystać jako dekoracje do mieszkania, bo pomysły już są, trzeba je tylko zrealizować.


            Nie do końca wiem, jak ten blog będzie wyglądał, przyjdzie pewnie jakaś refleksja. To taki blog dodatkowy, czysto fotograficzny, zatem i pisania mniej. Trudno zacząć, bo nie wiadomo, jakie fotki wstawić. Zobaczymy, co z tego wyjdzie:)
           Zatem życzę miłego ogladania:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz